Saturday, 19 October 2013

¡Bienvenido a Chile! #2 A w sumie 'a Ameryka Poludniowa'

Nasza opowiesc skonczylismy na desperackim mailu do tesciowej z prosba o pomoc. Tudziez po prostu by pozalic sie co sie dzieje i ze AF/LAN Chile jest glupie.

I tutaj zaczniemy mala kulinarno-rozrywkowa dygresje dotyczaca lotow dluzszych niz 2h i nie przeprowadzanych przez WizzAir czy Ryanair.

Otoz jak wszyscy wiemy 11km nad ziemia jest ciezko wyskoczyc po kanapke, a glodowac przez 11h troche slaby pomysl. Dlatego tez linie lotnicze zapewniaja trzy rzeczy swoim pasazerom: jedzienie, napoje i rozrywke pokladowa.

Zacznijmy od najwazniejszego, czyli

Jedzenie 


Oto przykladowy obiad na pokladzie AirFrance:


Moze nie wyglada apetycznie w tych wszystkich opakowaniach, natomiast moge smialo powiedziec, ze jest to jeden z lepszych obiadow jakie jadlam oraz ze wiele restauracji mogloby sie powstydzic swoich wyczynow w porownaniu z obiadem na pokladzie samolotu.

Na powyzszym zdjeciu widzimy (schowane w opakowaniach): mini-salatke zrobiona a la pesto, mus pieczarkowy wraz z lososiem oraz inna alaskanska ryba, swiezo/a nadgryziona buleczke, mus czekoladowy (OMG OMG yummy *_*) oraz deser w postaci camamberta (smierdzial jak jasna cholera) i 'paluszka' ananasa. Oraz piwo Heineken. Szampana niestety tym razem nie dostalismy :<, wiec trzeba bylo sie ratowac zwyklym winem, tudziez piwem.


I to jest tylko obiad. Oprocz tego na pokladzie podawana jest kolacja (przepyszna salatka makaronowa; glupi zoladek musi byc taki maly ;____; i pisze to z tym wiekszym bolem, bo pan siedzacy obok nas chcial mi podarowac mus czekoladowy).

Takze jakkolwiek AF nie jest pomocy w przypadku problemow komunikacyjnych, to zarciem wynagradza wszystkie zlo tego swiata.

W ogole to oprocz dwoch cieplych posilkow na pokladzie jest niemalze nieograniczony dostep do przekasek i napojow. Takze w ktoryms momencie odbywala sie prawdziwa pielgrzymka na tyl samolotu, celem przechwycenia lodow, cukierow, chipsow i wszelkiej masci innych dobrych rzeczy.

Filmy, gry i nie tylko


Ale nie samym jedzeniem i alkoholem zyje czlowiek. Podczas 11h w samolocie mozna umrzec z nudow, dlatego niemal kazdy fotel jest wyposazony w domowe centrum rozrywki, ktore zaczyna funkcjonowac jak tylko skoncza sie manerwy zwiazane ze startowaniem samolotu.


Swoja droga zagadka: do czego sluzy trzymadelko po lewej strony? Bo do tej pory nie mamy pojecia.

Niestety tym razem trafil nam sie starszy samolot z podstawowa wersja. A od nowszej rozni sie odrobine oprogramowaniem oraz brakiem mozliwosci grania/chatowania z inna osoba na pokladzie. Oraz tym, ze jest niemilosiernie wolne. Nawet kozikowy komputer przejawia wieksze checi do wspolpracy i reakcji na wydawane polecenia. W ktoryms momencie oboje zapauzowalismy film i probowalismy ponownie wlaczyc odtwarzanie. Skonczylo sie na ubiciu odtwarzacza i ponowym zaladowaniu filmu od poczatku.

Nie mniej! Przeglad filmow jest naprawde zacny. Udalo mi sie nadrobic francuski film Przeszlosc (i zasnac na nim 3-krotnie; ogolnie film jest nawet nawet, ale potem zaczynaja wpadac w maniere zwrotow akcji o 180° raz na 5 minut, co staje sie dosc meczace i nudne) oraz obejrzec Goracy towar (tez ze 3 razy).

Ale najlepszym motywem jest kamerka z podgladem na zywo obszaru nad jakim przelatuje samolot oraz mapa z aktualna pozycja. O ile nad samym oceanem nie robi to takiego wrazenia, to juz nad Brazylia czy Andami naprawde jest na co popatrzec.

I tu z nasza opowiescia powracamy do watku glownego, czyli

Jak w 15 minut przejsc kontrole graniczna, odprawic sie i przebiec z jednego do drugiego terminalu 

Otoz moi drodzy, nie da sie.

Na nasze nieszczescie samolot nie nadrobil opoznienia, a nawet zalapal wieksze (niczym PKP). Co prawda tylko kilka minut, ale z naszej komfortowej 65 minutowej przesiadki zrobilo sie krotkie 15 minut. Nie mniej pelni nadziei, chcielismy jak najszybciej przejsc wszystkie formalnosci, zeby zaczac pertraktacje z LAN Chile, co by nas szybciej wrzucili na poklad nastepnego samolotu, ewentualnie zakwaterowali na noc gdziekolwiek.

Takze samolot nie skonczyl jeszcze wszystkich manewrow, a juz ruszylismy do drzwi, co by biec niczym studenci po darmowe jedzenie. Wiec biegniemy, co chwila krzyczac 'przepraszam' do ludzi, po to by przy koncu rekawa zobaczyc dwoch panow z kartkami krzyczacymi 'Flight to Santiago'. I jedna kartka miala faktycznie wydrukowane wspomiane slowa, za to na drugiej widnialy recznie wypisane nasze imiona i nazwiska. That's what I call a VIP treatment!

Musielismy jeszcze chwile odczekac na 2 innych pasazerow udajacych sie do stolicy Chile, po czym moglismy zaczac biec (serio, biec) jakims bocznym korytarzem do drugiego terminalu. I tak po 50m okazalo sie, ze jednak ktos zakmnal drzwi i musimy sie cofac i szukac innej drogi. Wracamy do punktu wyjscia, gdzie stoi cala kolejka do kontroli paszportowej, przeciskamy sie kolo nich i wbijamy na ruchome schody. Ktore oczywiscie nie dzialaja. Ale co to dla nas, zbiegamy po pierwszej ich czesci na dol, po to tylko, zeby zobaczyc, ze druga czesc dziala. Ino owe schody jada do gory. Takze znowu dokonalismy szybkiego nawrotu, by wrocic na poziom 0, przebiec ponownie kolo pozostalych pasazerow, by zbiec po normalnych schodach i wreszcie zapakowac sie do minibusa, ktory podwiozl nas do konkurencyjnej czesci lotniska.

W koncu wysadzili nas z samochodu i przeprowadzili korytarzami, gdzie spotykamy sie twarza w twarz z ludzmi, ktorzy najwyrazniej maja za chwile wsiadac do samolotu. Miny jakie mieli, kiedy zobaczyli 5 osob wychodzacym im na przeciw byly bezcenne <3 div="">

W tym momencie przejela nas pani z LAN Chile, ktora wziela nasze dokumenty i zaczela wypelniac boarding passy (przypominam, mielismy 15 minut na przesiadke, bieganie i transport tez swoje zajely), wiec pomyslelismy, ze odprawiaja nas na nastepny samolot. Ale przynajmniej oznaczalo to, ze nie bedziemy musieli nocowac w Brazylii, tylko jeszcze tego samego dnia dolecimy do Chile. Pani po chwili jeszcze wspomniala, ze musimy wypelnic papiery, ze jestesmy swiadomi, ze bagaze rejestrowane z nami nie poleca (duh) i dostarcza je nastepnego dnia jak tylko sie da. Chlopaczek, ktory zajmowal sie wypelnianiem tejze biurokracji zdolal chyba przejsc przez polowe papierkologii, kiedy zadzwonili do nich z informacja, ze jednak zdazyli przerzucic bagaze. Takze niczym w filmie, mlody czlowiek westchnal, dramatycznie wzial wydruki, przedarl i poszedl w swoja strona.

I tak stoimy z wydrukowanymi kartami pokladowymi i pytamy sie kobiety do ktorej bramki mamy sie udac. 'Prosze przejsc na koniec kolejki'. Na co my taaaaaaakie oczy. Okazalo sie, ze samolot do Santiago byl opozniony i w sumie wystartowuje z godzine pozniej niz pierwotnie planowane.

Takze zapakowalismy sie na ostatni juz samolot w tym maratonie podrozniczym, dostalismy jesc (i byl to pierwszy raz kiedy widzialam metalowe sztucce na pokladzie samolotu!), obejrzelismy Goracy Towar po raz kolejny tego dnia (swoja droga cenzura tego filmu obsysa XD jak ktos pamieta scene w ktorej Melissa McCarthy szuka 'balls' swojego przelozonego, to tutaj zamienili to na 'brains', co dosc zabawnie rozjezdzalo sie z ruchami ust aktorki XD).

I na tym w sumie moglibysmy zakonczyc nasza opowiesc, bo wyladowalismy w Chile (nadrabiajac spora czesc opoznienia), przeszlismy grzecznie wszystkie kontrole i powitali ziemie lamami plynaca. Ale zanim to zrobimy to pora na

Kacik dygresyjny

Rio robi ogromne wrazenie. Jest to miasto, ktore ciagnie sie i ciagnie, a konca nadal nie widac. Kiedy ladowalismy spytalam sie F., gdzie jest Jezusek na skalach. Wtedy Pan Broda pokazal mi taki maly pypec na horyzoncie, ktorego w zyciu bym nie podejrzewala o bycie slynnym elementem brazylijskiego krajobrazu. A jako iz lotnisko jest nad samym brzegiem oceanu, podczas ladowania i odlotu jest niesamowity widok na zatoke i oswietlone miasto (korek na moscie wygladal cudnie; aczkolwiek wspolczuje tych 3h stania w korkach :p).

W Miescie Tanczacego Pajaka* jest goraco. Serio. Wyobrazcie sobie najgorsze lato jakie u nas moglo byc i makabryczna wilgotnoscia. Tak wyglada wiosna w najwiekszym (albo drugim najwiekszym) miescie Brazylii o godzinie 20:00.

*Poniewaz jak wiekszosc wie, przyjechalismy do Chile akurat teraz, poniewaz mlodsza siostra F. bierze dzisiaj slub, natomiast w ramach podrozy poslubnej leca wlasnie w okolice Rio. Kiedy na mojej twarzy namalowalo sie przerazenie, jesli idzie o lokalizacje, P. spytala sie co sie stalo. F. opodwiedzial, ze chodzi o najbardziej jadowitego pajaka, ktorego mozna spotkac na ulicach Rio. P. spojrzala sie na mnie nie wzruszona, po czym skomentowala, 'a czego nie mozna znalezc na ulicach Rio?'. Touché.

A teraz ide sie robic na bostwo na okolicznosc obiadu i wesela. W nastepnym wpisie: zajmiemy sie czym Valparaiso stoi.

Wednesday, 16 October 2013

¡Bienvenido a Chile!

Niestety bedzie bez polskich znaczkow. F. twierdzi, ze moze wrzucic polska klawiature, ale moje lenistwo siega zenitu (czyt. 28°C), wiec... ekhm... nie bedzie.

Takze serdecznie pozdrawiam z pieknego kraju pisco i empanaditami plynacy. Ogolnie rzecz biorac jest tu cieplej niz w ojczyznie. Ale przez *kuffa... piec minut szukania, gdzie jest apostrof* ´tutaj´ mam na mysli Santiago, poniewaz Valparaiso powitalo nas temperatura w okolicach 15°C.

Ale zacznijmy od poczatku, czyli

Przylot i przelot przez ocean i 2 kontynenty

Thursday, 5 September 2013

My "30 Day Shred with Jillian Michaels" (so far 2 days)

Whole female part of Poland is absolutely looney about Ewa Chodakowska and her training routines. I tried her exercises, but I didn't dig it exactly (and to tell you the truth I haven't noticed much of "results"), so I started looking for another set.

And here Ms. Jullian appears.




But let's go to the "how it feels?" part.

Mother f**kin' bloody tiring XD Especially if you have no muscles in your arms. Doing push ups or anything with the weight is a punishment of the greatest sort. However there's hope! 'Cause you see I kind of cheated and did 2 test drives before starting the whole cycle (this time for sure and with no breaks in between) and I know what I could do in the very beginning which is 3-4 knee-like-check-the-girl-on-the-right push-ups and lifting the weights just few times before I broke into tears and started cursing*. Now I still feel the muscle aching, but I can handle those 2-3 push-ups more and lift those weight for the whole (first, in the second round I have to do that 5 second break or I'll smash my face with weights falling down :P) part.

I got my measures, so we'll see if in 30 days I'm shredded or not ;) Keep your fingers crossed that I look fab during the last wedding this year!

*Thanks to this F. is catching up with this section of Polish language pretty fast

Monday, 9 July 2012

Złota rybka, która nie spełnia marzeń



Od przeszło tygodnia czy dwóch zmagam się z mBankiem w sprawie karty kredytowej. Sprawa wygląda tak, że dorosłam już na tyle by takową posiadać i przy okazji sobie jakąś historię zacząć wyrabiać. Człowiek nigdy nie wie kiedy to kredyt na 30 lat przyjdzie mu zaciągnąć, więc lepiej mieć kwity w banku i w BIK, że jest się zaufanym klientem.

Konto w mBanku założyłam sobie zaraz po liceum, kiedy to PKO SA chciało mnie odciąć od kasy na koncie na 2-3 m-ce (skończyła mi się ważność karty bankomatowej a uprzejma pani z oddziału stwierdziła, że mam przyjść jak dostanę legitymację studencką, to wtedy zmienimy konto z juniorskiego na studenckie i wystąpimy o nową kartę; w tym momencie poprosiłam o formularz zamknięcia rachunku), także śmiem twierdzić, że moją historię znają dość dobrze. Do tego nie bardzo chciałam biegać z kwitkami dot. umowy o pracę i Bóg-wie-co-jeszcze jakbym starała się o kartę bez jakiejkolwiek historii w takim Citi, więc grzecznie udałam się do systemu na ich stronie i zaczęłam wypełniać wniosek.

Jak wspominałam - nie mam praktycznie żadnej historii kredytowej, więc wybrałam opcję, że jestem klientem mBanku i proszę o rozpatrywanie na podstawie wpływów na konto. I powiem szczerze, że wypełniając ten wniosek czułam się jakby ktoś buciorami mi się w życie wcinał. Rozumiem pytania o średni miesięczny dochód, ilość osób w rodzinie, stan cywilny już trochę mniej (ponieważ nie było tylko opcji "zamężna/żonaty" vs. "panna/kawaler") czy o to czy mieszkam z rodzicami, a może jednak posiadam mieszkanie spółdzielcze? A może lokatorskie? Generalnie brakowało mi tylko pytania o nr buta głównej księgowej w mojej firmie (NIP i REGON, plus numer kontaktowy firmy, która mnie zatrudnia też musiałam podać; nie wiem czy taka jest praktyka, ale jakoś mnie to też zniesmaczyło) oraz kiedy zaczyna mi się okres.

Skoro oferowali mi (telefonicznie) kartę z 20 razy, mam historię dość pokaźną i wybrałam limit 3-krotnie mniejszy od oferowanego, to nie powinnam mieć problemów z przyznaniem karty, prawda?

Nieprawda.

15 minut po wypełnieniu wniosku dostaję maila, że został odrzucony. Niestety jakoś nie miałam ochoty dzwonić przy osobach postronnych z pytaniem dlaczego, więc telefon na mLinię odłożyłam do wieczora. Czego, nota bene, nie udało mi się dokonać pomimo 3 prób i odsłuchania za każdym razem 5-minutowego utworu w ramach czekania na konsultanta. Dla czystej zabawy zalogowałam się na mCzat, żeby się spytać co się dzieje, że nie odbierają, gdzie musiałam czekać około godziny, zanim pan konsultant mi powiedział, że niestety mają takie obłożenie, że nie są w stanie odbierać telefonów. Dodam, że specjalnie dzwoniłam w trakcie meczu półfinałowego na Euro. Jakoś wątpię, żeby tyle osób potrzebowało coś załatwić akurat w tym czasie, a że nie jest to pierwszy raz kiedy słyszę, że wieczorami nie da się tam nic załatwić (40 minut czekania na zastrzeżenie karty), to naprawdę sugerowałabym zatrudnienie większej ilości konsultantów.

Nie mniej na tę infolinię dzwoniłam czysto sportowo, żeby dowiedzieć się z jakiego powodu mi ów wniosek odrzucili. Ponieważ jakąś godzinę po odmownej decyzji dostałam telefon od ich przedstawiciela z pytaniem czy bym nie zgodziła się jeszcze raz zrobić drugiej symulacji na podstawie mojej historii w banku (pomijam, że właśnie na podstawie tego miał być oceniany pierwszy wniosek).

Ale do dzwonienia powróćmy jeszcze na chwilę. Spróbowałam ponownie następnego dnia o 7 rano i dodzwoniłam się od razu bez większego problemu. Kiedy spytałam się o powód dla którego nie otrzymam karty kredytowej pani, po puszczeniu mi ponownie muzyczki na 5 minut, odrzekła mi coś na kształt "nieprawidłowa historia składania wniosku" (mogłam coś pokręcić, ale to podobnie brzmiało) i zasugerowała ponowne złożenie wniosku, gdzie moja zdolność będzie wyliczona na podstawie historii konta. Lekko się zdziwiła, kiedy na pytanie czy ma mnie przełączyć do odpowiedniego konsultant, stwierdziłam, że już do mnie dzwoniono w tej sprawie i chyba ten wniosek został już złożony poprzedniego dnia. Ale tego nie jestem pewna, bo maila o nowym wniosku dostałam dopiero po 2-3h od tamtego telefonu...

Na ich szczęście po kolejnych 3h zadzwoniła pani z pozytywną odpowiedzią i zaprosiła mnie na podpisanie papierów w następnym tygodniu (poniedziałek tydzień temu). Umowa była toczka w toczkę wnioskiem internetowym, który składałam po opcjach, które zaznaczałam. Kiedy spytałam się pani czy może mi powiedzieć dlaczego poprzedni został odrzucony, odpowiedziała mi, że prawdopodobnie był jakiś błąd w systemie i za długo ten wniosek był otwarty i dlatego odrzucony. Czyli rozumiem, że system do składania wniosków kredytowych, zakładania kont inwestycyjnych jest skonstruowany tak, żeby nap***ć w nim jakby się było Koreańczykiem grającym w Starcrafta?

Tutaj historia powinna się zakończyć happy endem w postaci moich podpisanych papierów oraz informacji, że mój plastik dotarł do mej skrzynki pocztowej w czwartek.

Niestety ciąg dalszy nastąpił.

Nie wiem czy wiecie (ja już tak), że można dostać kartę kredytową, aktywować ją poprzez system transakcyjny, ba nawet ustawić w nim PIN, ale nie można z niej skorzystać. Dowiedziałam się tego kiedy dwukrotnie (w dwóch różnych sklepach) płatność kartą została odrzucona. Tutaj również wykonałam szybki telefon na mLinię, gdzie pani spytała się czy może nie powinnam była odesłać jakiś papierów, które dostałam razem z kartą. Była lekko skonsternowana, kiedy odpowiedziałam, że umowę podpisywałam u ajenta, więc nie bardzo miałam co odsyłać, a kartę dostałam jedynie z instrukcją jak ją aktywować oraz książeczką informacyjną jak bezpiecznie jej używać. Zostałam uraczona muzyczką na krótką chwilę, po czym pani odpowiedziała, że bank potrzebuje jeszcze czasu, tak do tygodnia (sic!), żeby zweryfikować dokumenty (double sic!) i uaktywnić kartę z ich strony.

Także mam śliczną plastikową kartę ze złotą rybką, która miała spełniać moje konsumpcjonistyczne marzenia, ale najwyraźniej nieprędko będzie mogła to robić.

Do tego wszystkiego mam jeszcze takie przemyślenia:

  • Wypełniłam wniosek, który zawierał naprawdę dużo prywatnych danych, które mnie dotyczą i jak ktoś potrafi czytać między wierszami można poznać informacje na temat mojej rodziny oraz stanu majątkowego. Nie daj Boże, żeby to wyciekło.
  • mBank zdenerwował mnie na tyle, że wylałam sobie frustracje na swoim koncie na Facebooku i poprosiłam o rekomendacje na jaki inny bank zmienić, skoro tutaj średnio mnie szanują. Dowiedziałam się, że, dla porównania, kolega nie posiadający umowy o pracę dostał w swoim banku kartę kredytową "od ręki na telefon". Myślałam, że mnie strzeli, zwłaszcza, że ja nadal walczę z mBankiem, żeby móc wreszcie korzystać z tej karty.
PS. Chyba system ogarnął, że do nich ostatnio dzwoniłam odrobinkę częściej, bo zadzwonił do mnie z ankietą co sądzę o mojej ostatniej rozmowie z konsultantem. Po słowach "jeśli nie chcesz odpowiadać na te pytania po prostu rozłącz się" uczyniłam dokładnie to co mi kazali. Bez sensu wyżywać się na konsultantce, która nawet była pomocna, kiedy to system w tym banku jest poroniony.

PS2. Ale widzę, że nie jestem jedyną osoba, z którą podobne zabawy odstawiają. Najwyraźniej mBank potrzebuje dodatkowych zaświadczeń z ksiąg wieczystych oraz umowy najmu, jeśli masz dodatkowy przychód z tego tytułu.

Tuesday, 29 May 2012

Kindle died (but got resurrected)

So today was the first day when my Kindle decided to give me a faster heartbeat. I got few books from Amazon and in order to get them I had to turn to the WiFi. Unfortunately that also the moment when my little mutt (Kundelek) decided to play dead. Or rather play freeze, go blank and dead.

15 minutes of googling and the answer appeared - "Amazon Kindle white screen of death". Apparently holding power button for 15 seconds is not enough and you should hold it for 30 s. Luckily this solution worked and a moment later pretty tree with a progress bar below it appeared. What additionally makes me happy no books were lost in the process (also those which were not bought on Amazon) and also the last page I was reading was where books opened.

To tell the truth I have no idea why Kindle decided to froze on turning the browser on. No page was loaded there, also book I was reading wasn't some interactive thingy.

But speaking of interactive books. If anyone is interested Puzzlebook: 103 Puzzle Quizzes is now available for free! Not that $2.99 is some terrible amount of money, but in the times of crisis one must save money. I recommend this book for anyone who likes to exercise their brain ;) Books is interactive in such way that by clicking an answer from ABCD directs you to the page with solution. Simple, but fun. The whole thing is perfect for those 15 minutes in public transport when reading is a little bit difficult*

*my greetings to 4 extremely noisy teenagers who all decided to share their personal problems not only with their callers but also with other people in train -_-

Monday, 31 October 2011

Autumn bleh

You know when imagination sucks? When it works too good. When you read some romantic fanfic. When there's crappy weather outside and all the Cosmo magazines say you should be depressed.

And I'm this close to start writing here sth new.

Friday, 13 May 2011

Baking with cloudi

Yesterday (after sitting for 40 minutes in a traffic jam) I was extremely hungry and on my way from the bus stop I went to buy some snack. By coincidence the nearest shop had croissants in their offer. I took, I paid, I went. But when I was ñoming it I thought that it would be nice to put something into it.

For example... spinach! Effect of my work - below.

New achievement unlocked - "croissants" with spinac... on Twitpic


I must say it's very yummy :3

Since I had no rolling pin - I used bottle of wine. Works even better than a regular roller (big thanks goes to my grandma for teaching me this trick ;)).